Każdego dnia, kajdany bolą bardziej.
Czuję jakby ściśniały się twardziej.
Sny moje, na jawie, tak dalekie.
Niczym najgorszy Strażnik Wrót Piekieł.
Uwięziona siedzę, na dnie lochów.
Prędko zmienię się w górkę prochów.
Czy ktoś mi pomoże? Uratuję z tego miejsca?
Wyciągnie, czy może wywleknie Dobrodziejca.
Szare ściany, powoli tracą swą barwę.
Obrzezane wśród smrodu przez larwę.
Kajdany trzeszczą, tworząc muzykę.
Chyba znalazłam nową taktykę.
Uderzać o ściany zacznę łańcuchami.
I krzyczeć i śpiewać nad biedactwami.
Co przyjdzie tu straż, mająca mnie uciszyć.
Lecz ja się nie dam tak łatwo zaciszyć.
Gdy podejdą tak blisko, na ile Ja sięgam.
Za łeb ich uchwycę i łańcuchami zwięgam.
Klucze szybko, zwinnie chwycę.
I sprytnie uwolnię się z Kajdan korzycę.
Szkoda, że to tylko ma myśl była.
Prędzej niż to zrobię, utonę w piłach.
Łańcuchy zbyt krótkie są by wydać tak głośny dźwięk.
A ja kilkanaście metrów nad ziemią znajduje się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz